Który z rodziców podczas podróży z dzieckiem nie słyszał „daleko jeszcze” średnio co pięć minut czy „chce mi się siku” gdy właśnie dwie minuty wcześniej minęliście zjazd na autostradzie lub w momencie, gdy samolot podchodzi do lądowania i trzeba mieć zapięte pasy? Kto nie przeżył jęków, że nudno, że koniecznie w środku niczego trzeba się zatrzymać, bo mały pasażer nie wytrzyma ani chwili dłużej uwięziony we wstrętnym foteliku… To oczywiście z przymrużeniem oka, jednak każdy rodzic wie, że podróże z dziećmi wiążą się ze sztuką kompromisów, umiejętnością zabawiania na życzenie i gotowością na wszystko. Zanim wyruszymy w drogę, warto zastanowić się nad wypełniaczami czasu, które pomogą wszystkim przetrwać wyjazd w przyjemnej atmosferze. Czym, poza tabletem z bajkami, można zająć dziecko w podróży? Sprawdźcie nasze „czasoumilacze”, które zebraliśmy w listę poniżej. Sprawdzą się nie tylko w podróży, ale również w poczekalni u lekarza, restauracji, wszędzie tam, gdzie trzeba na coś czekać. Wiele z nich będzie nam towarzyszyć podczas urlopu, który już tuż-tuż.
To jak właściwie zająć dziecko w podróży? Lista przydatnych gadżetów.
Zagadki – Czuczu, Kapitan Nauka
Zagadki w formacie kieszonkowym, o przeróżnej tematyce i dla różnych grup wiekowych. W przypadku dzieci nieczytających wymagana interakcja z rodzicem/starszym rodzeństwem. Ala chętnie po nie sięga i zwykle chce przerabiać od razu wszystkie, niekiedy jedna część jest wałkowana na okrągło. U nas aktualnie na czasie cyferki i literki, więc łączymy przyjemne z pożytecznym.

Fiszki z angielskiego; Edgard
Kupiłam je kiedyś w Biedronce i tak (ostatnio niestety nie tak regularnie, jakbym chciała) powtarzamy je z Alą, co jest dodatkową formą nauki angielskiego poza jej zajęciami w szkole językowej. Sprawdziły się nie tylko w podróży; zdarzyło mi się zabrać je do lekarza i przydały się jak utknęłyśmy w przychodni oczekując na opóźnioną wizytę. Czasem powtarzamy sporą część pudła (jak Ala ma dobry nastrój), czasem zaledwie kilka fiszek.


Naklejki wszelkiej maści
Być może oczywistość, ale naklejki naklejkom nierówne. Poniżej podrzucam trzy propozycje, które będą ciekawą opcją na zajęcie czasu w podróży.
Ubieranki – naklejanki, Ameet
Nasze odkrycie sprzed dwóch lat, kupione przypadkiem. Kupujemy przed dłuższymi wyjazdami jedną czy dwie książeczki. Jest to seria skierowana głównie do dziewczynek, bo dostępne są wzory z księżniczkami Disneya, Barbie czy Myszką Minnie. Niektóre z serii mają brokatowe naklejki, więc to w ogóle jest szaleństwo. Duży wybór znajdziecie tu.


Naklejki wielorazowe Melissa&Doug
Zachęcona pozytywnymi opiniami skusiłam się na dwa zestawy, które wkrótce pojadą z nami na urlop. Zalety: ilość naklejek i fakt, że są one wielorazowe. Mniejsze dzieci mogą potrzebować pomocy w naklejaniu mniejszych elementów (niektóre naprawdę są maleńkie). W ramach tej serii jest dość sporo zestawów, które zadowolą i chłopców, i dziewczynki: dinozaury, safari, księżniczki… Każdy znajdzie coś dla siebie. Ja zamawiałam na allegro, ale są łatwo dostępne także chociażby na empiku.


Zestaw kreatywny Janod – Mozaika Wróżki
W pudełku znajdziemy kilka plansz z obrazkami do wyklejania i piankowe naklejki – kwadraty, które należy przyklejać według wzoru. Wyklejanka jest angażująca i naprawdę uczy cierpliwości. Dostępne są wzory takie jak m.in. Pojazdy, Dinozaury, Zwierzęta czy Księżniczki, idealne dla dzieci w wieku 3 – 5 lat. Ich wadą jest niestety cena, aczkolwiek w zamian dostajemy produkt pięknie opracowany graficznie i naprawdę dobrej jakości.


Magnetibook, Janod
Jeśli macie więcej miejsca w bagażu, polecam Magnetibooka z Janoda. Grube magnesy są idealne dla mniejszych rączek,
a dbałość wykonania zasługuje na pochwałę. Niejednokrotnie braliśmy któryś z zestawów do auta – mieliśmy Zwierzątka i Kostiumy z dziewczynką – niedawno wyruszyły w świat i pozostały nam tylko literki (co ciekawe, Alfabet został wydany w kilku wersjach językowych, w tym po polsku i taką wersję posiadamy). Zabawka nie jest najtańsza (ceny w granicach około 80zł), ale na rynku wtórnym da się dorwać nawet za pół ceny. Wzorów jest sporo, zarówno dla dziewczynek, jak i chłopców. Szeroką ofertę wzorów znajdziecie tu.


Kolorowanki – tradycyjne, wodne
Niby oczywiste, ale uznałam, że warto o nich wspomnieć, jeśli wiemy, że nasze dziecko lubi w ogóle kolorować. My zawsze zabieramy choć jedną. Nie polecę konkretnych tytułów, my kierujemy się aktualnymi zainteresowaniami Ali (ostatnio głównie LEGO), ale z ciekawych pozycji pokażę Wam kolorowanki – harmonijki autorstwa ilustratorki Natalii Berlik. Tak się składa, że z Natalią miałam okazję współpracować i przy jednym ze spotkań dała mi cztery części takich harmonijek (dobra wiadomość – jest również seria dla chłopców). Sprawdziły nam się w aucie, bo można kolorować w duecie i format również jest całkiem przyjazny.


Wodne kolorowanki, Galt
To także przypadkowe odkrycie z Lidla. Mamy w sumie 4 takie książeczki (jakieś dwa tygodnie temu kupiliśmy Jednorożce właśnie w Lidlu; cena 24,99zł i uwaga, są aktualnie w sprzedaży tu). Jeśli chodzi o te kolorowanki, mają jeszcze jedną znaczącą zaletę: pisak – jest poręczny, wygodny, łatwo się nim maluje. Mieliśmy kiedyś kolorowanki innej marki z pisakiem z bardzo cienkim rysikiem, który ledwo co kolorował. Tu wszystko idzie gładko.

Bazgraki – seria Kapitana Nauki
Seria książeczek z dołączonym pisakiem suchościeralnym – są wielokrotnego użytku, co jest ogromnym plusem. Pozycje są dostosowane do przedszkolaków w wieku od 3 lat. W serii znajdziecie tytuły takie jak Bazgraki w przedszkolu, Bazgraki wśród zwierząt, Bazgraki. Emocje, także zawierające ćwiczenia na poznawanie cyfr, liter – jest tego mnóstwo.


Gry karciane – Uno Junior, Dobble
Szybkie gry, które pewnie każdy zna. Uno Junior mamy z Psiego Patrolu, a Dobble w dwóch wersjach: Psi Patrol oraz popularniejszą ostatnimi czasy wersję, którą Ala dostała w czerwcu na ostatnich zajęciach przed wakacjami w szkole językowej. Gramy w nią po angielsku, łącząc przyjemne z pożytecznym.

Czytaj z Albikiem – interaktywne książki z piórem
Zostawiłam tę pozycję na koniec. Jeśli macie możliwość zabrania czegoś większego, książeczka z serii Czytaj z Albikiem zajmie dziecko na dłużej, łącząc zabawę z nauką. Dla tych, którzy jeszcze tego produktu nie znają – to interaktywne mówiące książki, które działają ze specjalnym piórem – aktywuje ono zakodowane w nich dźwięki. My mamy aktualnie trzy pozycje; Świat zwierząt, My first English oraz Atlas świata. (Mieliśmy jeszcze Wesołą naukę, ale już ruszyła w świat). Wystarczy przyłożyć pióro, a usłyszymy dźwięk zapisany pod danym obrazkiem – informację o np. danym zwierzęciu. Ponadto w książce są zawarte quizy, piosenki, historyjki – możliwości jest naprawdę sporo. Dzięki oznaczeniom wiekowym, łatwo można dopasować pozycję do wieku dziecka. Pióro ma jeszcze jedną funkcję – może odtwarzać muzykę, można podłączyć słuchawki, a kiedy dokupimy specjalne naklejki, daje możliwość nagrywania dźwięków. Cała seria regularnie powiększa się o nowe tytuły, które możecie sprawdzić np. tutaj.



No dobrze, a co z elektroniką?
No cóż, to nie jest tak, że elektroniki nie ma wcale, że nasze dziecko w ogóle jej się nie domaga, a my jesteśmy totalnie ortodoksyjnymi rodzicami. Na dłuższe wyjazdy zawsze mamy tablet z bajkami przy sobie i jak wyczerpiemy wszelkie inne opcje pozwalamy na bajkę. Kontrolujemy czas spędzony przed ekranem i w stosownym momencie zapowiadamy, kiedy koniec, przypominając kilkukrotnie, i upewniając się, że Ala nas słyszy. Z reguły wyłączenie przebiega w spokoju, chyba, że trafimy na zły humor/zmęczenie dziecka.
